Patoedukacja
Dyskusja o szkołach powraca, kiedy się je „reformuje”, dodając lub ujmując poziom gimnazjalny, kiedy nauczyciele upominają się o podwyżki, kiedy rodzice czy uczniowie mają podpisywać niekonstytucyjne oświadczenia o odmowie uczestnictwa w zajęciach pozalekcyjnych służących indoktrynacji religijnej. Rzadko pada pytanie: po co istnieją polskie szkoły?
Podczas ich pandemicznego wyłączenia można było odnieść wrażenie, że szkoła w swojej podstawowej funkcji jest miejscem zapewniającym opiekę dzieciom, gdy rodzice są w pracy. Bo ten problem – a nie alternatywne wobec stacjonarnego formy nauczania – był podstawowym przedmiotem troski rządu.
Ze zdalnym nauczaniem mieli sobie poradzić nauczyciele samodzielnie. W ten sposób „zniknęła” z systemu jakaś część uczniów. Jaka? Dokładnie nie wiadomo, bo ministerstwo takimi drobiazgami się nie zajmuje, w niektórych miejscach prasa donosi o liczbach rzędu 300-400 uczniów w skali miasta. Zapewne jakaś część zjawiska to dzieci z rodzin wykluczonych cyfrowo, ale jaka – jako państwo nie zajmujemy się tym, nie pytamy, więc nie wiemy. Brak diagnozy ułatwia życie, nie szukamy recepty.
A może ci nieobecni w systemie zyskują? Sam nie wiem.
Od lat w edukacji dzieją się rzeczy co najmniej niepokojące, a kierunki ewolucji systemu idą dokładnie pod prąd wymogom nowoczesności. Tak oceniam pomysł klas licealnych o profilu disco polo czy ostatnio klasy o profilu łowieckim w jednej ze słupskich szkół. Serio?
W programie mają się znaleźć m.in. wiedza o broni i akcesoriach myśliwskich, historia polowań, sokolnictwo i sygnalistyka. Paradne. Zatem odróżnianie dubeltówki od sztucera będzie przedmiotem takim samym jak matematyka, a sprawdzian z sygnałów rogu – jak ten z historii?
Ważne jest też zasadnicze pytanie o zakres i meritum nauczania – kontrolowanego i zatwierdzanego przecież przez kuratoria.
W ostatnich latach myśliwi stali się nadzwyczajną kastą. Możliwości realizowania atawizmu, jakim jest zabijanie wszystkiego, co się po lasach i polach rusza, zostały poszerzone poza wszelkie dopuszczalne rozumem granice. Z trudem przyjmuję do wiadomości, że jest w Polsce pokaźna grupa ludzi, którzy dla leczenia własnych kompleksów (byle się poczuć jak przedwojenny hrabia) i dania upustu żądzy zabijania niszczą całe populacje dzikich zwierząt przy akceptacji i wsparciu państwa. W Sejmie raz po raz wraca za sprawą środowisk łowieckich sprawa przyzwolenia na udział nieletnich w polowaniach. A tu proszę – szkoła będzie uczyć m.in. techniki i narzędzi zabijania.
Można by przypominać, że funkcją szkoły publicznej jest edukacja, ale to głos wołającego – nomen omen – na puszczy.
No właśnie – edukacja. Edukacja polega na dostarczaniu wiedzy i umiejętności, nadzór publiczny polega m.in. na tym, żeby programy nauczania były oparte na ustaleniach nauki. Ma także gwarantować, żeby nauka służyła budowie wiedzy ogólnej i umiejętności społecznych dziecka. Szkoły nie można sprowadzić do ochronki dla dzieci pracujących rodziców. Nie można też jej sprowadzić do spełniania zachcianek typu disco polo czy myślistwo.
Powtórzę banał, który jak się okazuje, w Polsce nie jest oczywisty. Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. Zatem naszą przyszłością mają być faceci z dubeltówkami śpiewający przeboje disco polo?
Komentarze
Szanowny panie redaktorze, wszyscy wiedzą i widzą, że źle jest z edukacją. Źle było przed deformą i jeszcze gorzej po niej. Wszyscy zgadzają się ze sobą a nadal będzie taj jak jest ? Pruski model edukacji (nota bene będący wynikiem Prac KEN w I RP a już wtedy poddany przez światłych Polaków krytyce) w XIX i XX w. spełnił swoje zadanie. Natomiast z niezrozumiałych względów ( a może to mentalność starych, że dawniej to było wszystko lepsze i złotówka i kiełbasa itp.), rządzącym czy to z PIS czy z PO trudno jest głośno stwierdzić fakt i zadziałać, że model pruski nie spełnia oczekiwań ludzi XXI w. i należy co najmniej przyjrzeć się edukacji na świecie gdzie ona odnosi sukces i przenieść rozwiązania na nasz grunt przy pomocy ludzi światłych w edukacji dzieci na świecie.
Z dyskusji po tym przymusowym oświatowym odwyku naszej młodzieży najważniejszy byl problem z utraconym przechowywaniem dzieci gdy rodzice pracują. Poziom oświaty i wpływ nauczycieli na ich wychowanie i jeszcze inne sprawy wszystko to dalej odsunięte na potem. I dalej problem dzieci ktore nie mają oparcia w domu pozostanie nie rozwiązany. I dalej będzie tak jak jest a nawet gorzej. Szkołom należy się POMOC wolontariuszy sportowych, artystycznych i jeszcze innych.
Co Pan na to?
Niestety, Redaktorze, ale Zamoyski mylił sie głęboko. Takie chowanie dziatek, jakie Rzeczpospolite. Co widać, słychać i czuć za Rzeczypospolitej PiS-owskiej
@Kalina
Wg mnie podstawowym błędem polityki oświatowej po 1989 roku było kompletne rozjechanie się się struktury kształcenia a potrzebami społeczno – gospodarczymi.
Porównując roczniki z lat 50-tych z 20 – 30 lat młodszymi widać wyraźny , 4-krotny wzrost ludzi z wyższym wykształceniem , 2-krotny wzrost ze średnim ale głównie ogólnokształcącym a spadek 40% ze średnim technicznym i 4-krotny z zasadniczym zawodowym. Mamy zatem jako sprzedawców w Castoramie magistrów filologii, matematyki czy fizyki lub inżyniera mieszającego farby a szereg firm w branżach usług ( metalowa, budownictwo ) stoi wobec perspektywy upadku z powodu braku następców w miejsce odchodzących starych fachowców, którzy nie mają komu przekazać swej wiedzy i doświadczenia. Doraxnie ratujemy się Ukraińcami, może dojdą Białorusini ale najak długo to starczy ?
Z własnego doświadczenia wiem, że dzieci z każdym rokiem nauki mają coraz więcej lekcji, coraz więcej nauki, do tego coraz więcej zadań domowych i tych wszystkich chorych testów. Pochłania to wszystko mnóstwo czasu, tyle że nikt nie zastanawia się nad tym, że pojemność mózgu dziecka i jego zdolność percepcji i koncentracji jest jednak ograniczona. To nie jest tak, że wyedukowanie będzie większe jak dowalimy dzieciom kolejną porcję przedmiotów i tematów, a tak zdają się myśleć polskie władze oświatowe, które konstruują te wszystkie monstrualne programy edukacyjne. Uczniowie w najlepszym razie co najwyżej wybiorą 2-3 ważne rzeczy, których nie można zignorować, a resztę raczej będą sabotować.
„(…) żeby nauka służyła budowie wiedzy ogólnej i umiejętności społecznych dziecka”.
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”.
Szanowna Panie Redaktorze,
zgadzam się co do meritum, a do tego jestem przeciwnikiem łowiectwa i gorącym orędownikiem ustanowienia i ochrony praw zwierząt. Dlatego wyjątkowo mi przykro, że dochodzi do takiego „przeinterpretowania” faktów. Liceum w Słupsku – i owszem – jednakże jest to liceum i klasa dla dorosłych, zatem „dziecka” i „młodzieży” nie dotyczy. Nie zmienia to na pewno patologicznego modelu kształcenia, lecz narusza rzetelność tekstu.
kaesjot
6 WRZEŚNIA 2020
Jesli brakuje fachowców z branży technicznej – to z pewnoscia źle. Jak pamietam, chyba zamykano szkoły zawodowe i technika, co dzis się mści, bo przeciez nie wszyscy mogli studiować na uniwersytetach i politechnikach. Nie wiem, jak z filologami i matematykami – przecież słyszałam, ze szkoły narzekaja na brak nauczycieli jezyków. Co do fizyków – bez przesady. Do dyplomu na roku mojego syna dobrneło ok. 20 studentów (bardzo trudne studia) i wiekszość została zgarnieta przez haedhunterów. Problemem chyba stały sie liczne prywatne szkoły niby-wyzsze, na niskim poziomie, które jedynie rozbudzały ambicje, nie oferowały zaś wiedzy i umiejetnosci na dostatecznym poziomie.
Kalina 7 września 2020 17:08
Kolega dokonujący zakupów w Castoramie był nieco zaskoczony elokwencją obsługującego go sprzedawcy więc zapytał go o wykształcenie. Odpowiedział , że filologię polską i sam wskazał, który z jego kolegów to magister matematyki a który fizyki. Inżyniera po politechnice osobiście spotkałem w mieszalni farb a wielu jako przedstawicieli handlowych. Na politechnice, na której studiowałem w latach 70-tych obecnie studiuje 3 razy więcej studentów ale poziom ich wiedzy często żenujący. Nawet jeśli coś na jakiś temat wie to często nie potrafi tej wiedzy w praktyce wykorzystać.
Czytam, że przed bramą główną HCP protestuje 200-tu z 500 zatrudnionych w nim pracowników. A pamiętam czasy gdy w „Ceglorzu” pracowało ponad 20 tys. osób. Co tydzień wychodził z niego gotowy silnik okrętowy, 2-3 silniki agregatowe ( z generatorem do 5 GW ) lub trakcyjne ( do lokomotyw spalinowych ), 5-6 wagonów, 1 -2 lokomotywy o obrabiarkach i produkcji specjalnej dla wojska nie wspominając.
Dzisiaj jeszcze egzystuje dawna Fabryka Wagonów W-3 wytwarzająca rocznie mniej wagonów niż dawniej miesięcznie. Formalnie istnieje jeszcze Fabryka Silników Okrętowych ale ostatni silnik zmontowano 11 lat temu. Były później zapytania potencjalnych klientów ale nawet oferty nie złożono, gdyż uznano, że NIE MA KIM tej roboty wykonać. Młodzi się do takiej pracy nie garną .
Są natomiast kierunki, w których podaż absolwentów przewyższa wielokrotnie popyt rynku pracy. Skutkiem tego są trudności w znalezieniu pracy zgodnej z wykształceniem i niskie wynagrodzenia – standardowa reguła wolnego rynku!
Przysłowiowa „kasjerka w markecie” praktycznie to musi umieć tylko wydać resztę ( jeśli klient płaci gotówką ). Resztę pracy wykonują za nią automaty. Kasjerki z „Supersamów” z czasów PRL-u po Zasadniczej Szkole Handlowej to pod względem umiejętności „pamięciowego liczenia” przewyższały niekiedy profesorów matematyki.
Czy nie szkoda marnować środków na rzeczy niepotrzebne ?
Czy nie warto przesunąć na „wytworzenie” tego, czego brakuje ?
„Zajęcia zdalne na wielu polskich uczelniach
Wcześniej decyzję o częściowym lub całkowitym nauczaniu zdalnym podjęły m.in. Uniwersytet Jagielloński, Politechnika Opolska, Uniwersytet Śląski, czy Szkoła Główna Handlowa.
– To nadal jest kwestia zagwarantowania bezpieczeństwa – powiedział nowy rektor UJ prof. Jacek Popiel. Stwierdził, że nie wyobraża sobie, aby od 1 października 35 tys. studentów UJ pojawiłoby się w murach uczelni.”
Objawy schizofrenii koronawirusowej dotykają środowisko akademickie.
Nygusy chowają się za szybą monitora, wystawiając lud prosty i podły na działanie koronawirusa, każąc mu pracować w szpitalach, w fabrykach, w transporcie, w policji, w wojsku, samemu chowając w melinie za szybami monitorów? Rektor powinie wezwać pracowników wszystkich służb do naśladowania pomysłów „elit umysłowych” IV RP.