Hołownia rusza do Sejmu
Powyborczy byt ruchu, jaki tworzy wokół siebie Szymon Hołownia, stoi pod dużym znakiem zapytania. Formacja polityczna bez szans na udział w polityce to oksymoron, sprzeczność sama w sobie.
Przetrwać przez najbliższe trzy lata można na dwa sposoby: „wychodząc na ulice” i aktywizując się wokół demonstracji, pikiet itp. lub upartyjniając, czyli wejść w tryby aktualnej polityki poprzez utworzenie reprezentacji w parlamencie i w samorządach w trybie niewyborczym, poprzez przyciągnięcie polityków, którzy już tam są. Obie drogi wymagają sporej korekty sposobu działania.
Aktywność uliczna wymagałaby zupełnie innej energii niż ta, która uruchomiła się w kampanii prezydenckiej. Radykalizacji przekazu, ujednoznacznienia postulatów kontestujących politykę rządu, pobudzenia emocji, które podsycałyby taką aktywność. Że nie jest to proste zadanie, przekonaliśmy się na przykładzie opozycji ulicznej, której aktywność spadała i spada systematycznie. W dodatku ruch tworzy się wokół konkretnej osoby – z jej zaletami i wadami. Szymon Hołownia jest niekwestionowanie największą siłą, ale też potencjalnie największą słabością tej organizacji. Świetnie sprawdzający się w kampaniach sieciowych styl komunikacji – bliźniaczo podobny do działań kaznodziei Kościołów ewangelikalnych w USA – tworzy zabójczo oddanych zwolenników, gotowych „zapostować na śmierć” każdego, kto na Facebooku nie dość pochlebnie wyrazi się o guru.
To jednak nie wyprowadzi „ludu na barykady” w konkretnych sprawach. Utrzymywany przez miesiące przekaz – nie-PiS i nie-PO – blokuje możliwość przestawienia się na silniejsze emocje antyrządowe, bo wtedy należałoby choćby korespondencyjnie współbrzmieć z PO czy Lewicą.
Druga droga – upartyjnienie sposobu działalności – także nie jest łatwa. Hołownia w dużej mierze budował pozycję na krytyce systemu partyjnego. Po wyborach ze swoim zapleczem trafił w próżnię. Żeby z niej uciec, musi choćby symbolicznie uczestniczyć w sejmowych debatach. Czyli być w parlamencie.
Parlamentarna opozycja stwarza dosyć dobre warunki do realizacji tej ścieżki. Lewica z trudem wychodzi (i pewnie jeszcze to potrwa) z traumy po wyniku Roberta Biedronia. Borys Budka najwyraźniej nie ma żadnego pomysłu na PO, skupia energię na wewnętrznych rozgrywkach – umówmy się, ciekawych dla części komentatorów, ale zupełnie nieistotnych dla wyborców. Wyjściem z platformianego impasu byłoby zorganizowanie się wokół Rafała Trzaskowskiego, ale jego ruch powstanie albo nie. Z jednej strony jest awaria „Czajki”, z drugiej Budka, którego rola w takim układzie musiałaby być drugoplanowa, z trzeciej strony – kontestowanie przywództwa Budki w samej PO.
Dla posłów spoza aparatu partyjnego Lewicy czy Platformy ruch Hołowni może stanowić wygodną alternatywę wobec bałaganu i impotencji klubów, w których obecnie funkcjonują.
Opuszczenie Lewicy przez posłankę Gil-Piątek i przyłączenie się do Hołowni świadczy o tym, że zapadła decyzja o wejściu „pomarańczowych” w partyjno-parlamentarną politykę. Takich transferów może być więcej. Zarówno w PO, jak i Lewicy w tej kadencji Sejmu znaleźli się ludzie wywodzący się z ruchów miejskich, aktywiści, po których widać, że nie najlepiej im w strukturach skupionych na własnych grach wewnętrznych.
Nadzieję na uprawianie polityki aktywistycznej daje organizacja Hołowni. To, że w praktyce jest niedookreślona i niewiadoma, dla potencjalnych jej parlamentarzystów może być tylko zaletą. Mogą liczyć na wypełnianie jej swoją treścią.
Oczywistą niewiadomą i zagrożeniem jest to, na ile ruch tworzony z ambicji i woli jednego człowieka może stać się w miarę demokratyczny i płynnie działający. Do tej pory w Polsce nikomu ta sztuka się nie udała. Czy może skutecznie, bez widocznych destrukcyjnych napięć, pracować grupa posłów, których lider jest poza parlamentem? To także na dłuższą metę nikomu nie wyszło. No i na koniec – jak poczują się zwolennicy antypartyjnego Hołowni zaproszeni do partii budującej reprezentację parlamentarną poprzez transfery z krytykowanych formacji, pozawyborczo?
Tak czy inaczej – Szymon Hołownia puka do drzwi Sejmu, nie czekając na wybory.
Komentarze
Do Sejmu można dostać się wygrywając w wyborach parlamentarnych. Hołownia rusza do Sejmu „na skróty, podbierając” posłów z partii reprezentowanych już w Sejmie. Taki demokrata
Bardziej cywilizowana wersja Kukiza, gromadzaca zdemoralizowanych cwaniakow w roli „politykow” I wymozdzonych frustratow w roli fanow
A weźmie ludzi do obsadzenia kluczowych stanowisk decyzyjnych? Na co nam wódz bez armii ?
Co dobrego może stworzyć katolicki frustrat, powinowaty purpuratów z horyzontami intelektualnymi godnymi Pani Dulskiej? Otoczony takimi samymi, spragnionymi „politycznego” sukcesu frustratami urodzi organizację – wydmuszkę, której żywot będzie, delikatnie ujmując, krótki i mało znaczący…
Nie można wykluczyć, że „pracowitość” SzyHo – w odróżnienieniu od nieróbstwa i starczego uwiądu POPiSu – zostanie wynagrodzona…
PO/KO w obecnym wydaniu to szmelc, który odstręcza swą impotencją.
To co buduje Hołownia cały czas spokojnie , nienerwowo , ale stabilnie rośnie .
Cała pozostała reszta ryje w glebę , każdy z własnych powodów , zajęty ogarnięciem siebie , bez związku z istotnymi realiami otaczającej nas rzeczywistości .Nawet Ruch Trzaskowskiego jedynym ruchem który zademonstrował dotychczas ,
to roztrzaskanie się o glebę , na dodatek nie najpiękniej pachnącą .Taki mamy stan na dzisiaj . Rokowania są szczególnie utrudnione , gdy dotyczą przyszłości .
A czego oczekujecie, skoro w Polsce, jak to trafnie określił śp. gen. Petelicki do polityki pchają się miernoty niezdolne do zrobienia kariery gdziekolwiek indziej.
Platforma po pięciu latach w opozycji stała się parodią partii politycznej. Trzaskowski wprawdzie zaskoczył wszystkich dobrą kampanią, ale na tym się skończyło. Żadnego nowego ruchu nie założy, bo brakuje mu niezbędnych do tego predyspozycji i możliwości (musiałby zrezygnować z funkcji prezydenta Warszawy), a przede wszystkim ochoty. Hołownia, gdy tylko trochę odpoczął po kampanii, przez całe lato jeździł po kraju, żeby nie zmarnować zapału i energii swoich zwolenników. Trzaskowski zaś siedział cały miesiąc za granicą i nawet na Twitterze mu się nie chciało pisać, choć w Warszawie działy się ważne rzeczy. A po awarii Czajki oświadczył wprost, że walka z PiSem jest poniżej jego poziomu.
Ostatnio nawet Tomasz Lis, jeden z najbardziej betonowych zwolenników PO, wyraził się przychylnie o Hołowni, choć przez całą kampanię atakował go niemiłosiernie.
Hołownia ma swoje wady, ale w tej sytuacji miałbym ochotę o nim powiedzieć, że jest „ostatnią nadzieją białych”, gdyby nie było to tak niepoprawne politycznie.
Duda „ostatniego dnia pobytu na Półwyspie Apenińskim pojawi się w Watykanie. Wizyta ma związek z 100. rocznicą urodzin Jana Pawła II, która przypada w tym roku. Duda złoży kwiaty na grobie papieża Polaka, spotka się z papieżem Franciszkiem.
Według Szymona Hołowni prezydent we Włoszech będzie „uskuteczniał turystykę religijną za nasze pieniądze”. – Znowu pojedzie do Watykanu. To jest rzecz, która nie chce zmieścić mi się w głowie. Znowu będzie na kolanach w ramach pełnienia swoich obowiązków realizował praktyki religijne. Nie wiem co ta wizyta miałaby wnieść w funkcjonowanie państwa – powiedział lider Polski 2050.
„Mamy prezydenta, który, jak się dowiaduję, w przyszłym tygodniu będzie uskuteczniał turystykę religijną za nasze pieniądze, bo znowu pojedzie do Watykanu. To jest rzecz, która nie chce mi się zmieścić w głowie.”
– @szymon_holownia
Jak się poczują zwolennicy antypartyjnego Hołowni gdy stworzy przyczółki w sejmie? Nie wiem. Ale jest jeszcze pytanie jak się poczują wyborcy danego posła, który by odszedł do Hołowni? Ja w każdym razie nie wybaczyłabym zdrady. Głosowałam na konkretnego kandydata reprezentującego określoną partię. Dla mnie taki poseł zostałby skreślony na zawsze.